0
EN

Blog o marketingu internetowym

7 grudnia 2011 | Karina Swachta

COPY EPIC SHIT. KWEJK IT.

Lubisz tworzyć „epickie” rzeczy? Dziel się nimi, ale pod warunkiem, że są TWOJĄ własnością. Pokazuj je innym, ale zaznacz źródło, z którego je zaczerpnąłeś. Autorka popularnego w sieci komiksu o milordzie, uważa, że został on zbezczeszczony przez powielaczy. Większość z pokrzywdzonych, tak jak właścicielka strony proudtobepolish, nie podejmuje działań w takich sprawach, ponieważ ciężko jest je wyegzekwować. Samemu na pewno jest trudniej to osiągnąć, ale…

W grupie siła!

Artyści postanowili się skrzyknąć i poruszyć sprawę naruszania prawa autorskiego na stronach agregujących treści. Autorzy blogów Piksele, Praniegotowanie i Zuch próbuje rysować podjęli już pierwsze kroki w kierunku zmian. Stworzyli wydarzenie na Facebooku „Nie rżnijmy podpisów”, na którym wystosowali taki apel: PODOBAJĄ CI SIĘ MOJE PRACE? - SZANUJ MOJE PRAWA AUTORSKIE!…a nawet jak Ci się nie podobają, to jest to moja praca i nie masz prawa ingerować w nią oraz zmieniać jej pierwotnego wyglądu.

Ich głównym oponentem jest popularny serwis Kwejk, ale autorom komiksów nie przeszkadza jego istnienie. W postach i komentarzach często podkreślają, że przede wszystkim pragną uświadamiać użytkowników. Chcą walczyć ze złą praktyką rozpowszechniania treści bez podawania ich źródła, która stała się normą w sieci.

Marta Zabłocka nawołuje do poszanowania praw autorskichMarta Zabłocka nawołuje do poszanowania praw autorskich

Zarzuty wobec Kwejka skupiają się wokół dwóch głównych spraw. Pierwszą z nich jest usuwanie podpisów innych stron, z których użytkownicy „zgapiają” obrazki. Wiele z nich to kopie z angielskiego 9gag.com. Wystarczy porównać tylko kilka stron tych dwóch portali, aby ten wniosek nasunął się sam. Tutaj winę zarzuca się administracji Kwejka. Grafik Rafał Schubert, w ciekawy sposób przetestował ich system działania. Jego podejrzenie nieuczciwych praktyk wzbudziła „nienormalna” aktywność jednego z użytkowników. Jego posty zawsze trafiają na stronę główną i są kopiami obrazków, zamieszczanych w serwisach zagranicznych. Są przypuszczenia, że administracja kieruje takimi właśnie fałszywymi kontami.

Ważniejszą jednak kwestią dla organizatorów akcji jest brak linków do autorów obrazków oraz modyfikacja ich treści. Źródła prac wycinają najprawdopodobniej sami użytkownicy. Ingerencja w twórczość artystów, często sprawia, że ciekawe i interesujące prace, zamieniają się w płytkie żarty. Autorzy, pragnący tworzyć wartościowe rzeczy, nie chcą być utożsamiani z czymś, co tę wartość straciło.

Monopol na humor?

W internecie są strony, które bardziej angażują użytkowników i zachęcają do współtworzenia zabawnych treści. Ich autorzy również podnoszą zarzuty, że Kwejk nie wnosi nic ciekawego w wirtualny świat. Jego użytkownicy (oraz administratorzy?) kopiują posty z takich stron, jak Demotywatory czy Komixxy oraz zamieszczają przeróbki memów, które od lat krążą po sieci. Dyskusja nad prawami autorskimi, momentami przypomina zmasowany atak w Kwejka. Po sieci krąży już przydomek kFAKE. Pod tym szyldem powstał także antyfanpage. Na stronie wydarzenia „Nie rżnijcie podpisów” padła propozycja, żeby pod każdym postem na fanpage’u przeciwnika, wrzucać link, kierujący na stronę ich akcji.

Jaka była reakcja głównego oponenta? Nawet gdyby podjęto takie działania, prawdopodobnie nikt by tego nie zauważył. W tych dniach na fanpage’u Kwejka pojawiło się wiele konkursowych postów, a w jednym z nich do wygrania było PSP. Uzbierał on ponad 2 tysiące komentarzy! Przypadek?

Tajemnica popularności Kwejka

Sprawa jest znacznie szersza, a na wallu „Nie rżnijmy podpisów!” toczy się dyskusja na temat naruszania praw autorskich w sieci. Pokrzywdzeni zgłaszają swoje sprawy. Piotr Świderek, który jest autorem tego obrazka, wystosował mailem prośbę o jego usunięcie z serwisu i do dzisiaj nie dostał odpowiedzi. Praca Marty Zabłockiej krążyła po sieci jako reklama. Powstają także specjalne grafiki, komentujące tę sprawę.

Nonsensopedia ma 7 tysięcy fanów na Facebooku. W wydarzeniu „Nie rżnijmy podpisów” wzięło do tej pory udział zaledwie 900 osób. Fanpage Kwejka polubiło już ponad 550 tysięcy osób! Autorzy polskiej encyklopedii humoru tłumaczą fenomen tego portalu w ten sposób: Nie mniej, popularność Kwejka świadczyć może o ignorancji dzisiejszej młodzieży, której nie chce się czytać, a jedyne na co ich stać to kliknięcie guziczka Lubię to i rycie z beki nieśmiesznych (jak dla nas) memów.

Ludzie jeszcze nie nauczyli się, że bycie anonimowym w sieci nie jest równoznaczne z postawą wszystko-mi-wolno. Poza tym, wydaje się, że wielu z nich nie jest świadomym tego, że popełniają przestępstwo. Domaganie się opłat licencyjnych za udostępnianie treści w sieci, nie pasuje do dynamicznych praw, jakie nią rządzą. Nie mówiąc o tym, że jest to darmowa promocja dla artysty. Dlatego większość z nich godzi się na powielanie i rozpowszechnianie swoich prac. Zastrzegają tylko, aby w takich sytuacjach podpisywać, kto jest ich twórcą. Jeśli imponuje nam czyjaś praca, warto jest też rekomendować i komentować. Najważniejsze: NIE ZMIENIAĆ.

Największą popularność zdobywają serwisy, które nie wymagają myślenia. Przewijasz ekran i klikasz „lubię to”. Najlepiej sprzedają się rasistowskie dowcipy, chamskie zwroty, głupie hasła. Niektóre posty balansują na granicy dobrego smaku. Razi także ilość wulgaryzmów. Czytelnik nie zgłębia się w publikowane treści, bo nie skłaniają go do myślenia. Nikt nie prowadzi dyskusji i nie wymienia się opiniami. To jest wina serwisu czy samych użytkowników?

Potencjał na legalu

W odpowiedzi na protest bloggerów, Kwejk zaprosił artystów do współpracy. Jest to dobry manewr strategiczny oraz krok w stronę zmian. To wypowiedź Dymitra, właściciela portalu: Dzięki potencjałowi Kwejk.pl jesteśmy w stanie dotrzeć do większości użytkowników w Polsce, co zamierzamy wykorzystać w przyszłości. Z takim potencjałem można zrobić bardzo dużo. Dobrym sposobem na jego wykorzystanie było by prowadzenie akcji, uczących społeczeństwo, jak legalnie wykorzystywać zasoby internetu.

W artykule 16 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych czytamy, że tylko autor ma prawo udostępniania swojego utworu. Jego treść i forma jest nienaruszalna, a on jest osobą, która ma nadzorować sposób, w jaki korzystają z niego inni. W regulaminie Kwejka powołano się na tę ustawę. Portal zaznacza, że publikacja posta przez użytkownika jest równoznaczna z oświadczeniem, że posiada do niego prawa autorskie. Kwejk odwiedza dziennie ponad milion internautów. Ilu z nich w ogóle wiedziało o tym, że ten serwis posiada regulamin? Ilu z nich go przeczytało? Dla tych, którzy nie wierzą w jego istnienie:

Regulamin serwisu KwejkRegulamin serwisu Kwejk

Czytaj również

blog1 blog2

Na jakim etapie jesteś?