0
EN

Blog o marketingu internetowym

Handluj swoimi wpisami

Na początek będzie wielkie “NIE” - aby Was uspokoić. Nie będę zawracał Wam głowy takim efemerycznym (aka piramida Amway’a) zarabianiem, z jakim mogliście się już wcześniej zetknąć w sieci. Będzie zero lipy :). Może świat nie obdarza nas - blogerów co chwilę interesującymi sposobami łączenia (po części) pasji z zarobkowaniem, ale projekt GhostBloggers jest wart temu, aby mu się bliżej przyjrzeć.

Nie bez powodu ten belgijski startup nazywa się “Ghost Bloggers”. Termin odnosi się do trendu, który pojawił się na świecie 5-6 lat temu, dotyczący outsourcingu tworzenia treści dla (przeważnie) mediów typu korporacyjne blogi czy firmowe portale. Mówi się o różnych powodach jego powstania. Jedno to to, że firmy często są ubogie w zasoby ludzkie, które specjalizowały by się w dostarczaniu takiej “społecznej” treści. Po drugie - czas. Bo przecież po co pracownik danej korporacji ma siedzieć, często kilka godzin, codziennie nad wpisem, jak może to zlecić komuś z zewnątrz? Oczywiście takie działanianie budzi wiele pytań, chociażby jeżeli chodzi o “autentyczność” takich mediów. Ale tą kwestię pozostawiam tym razem bez odpowiedzi.

W sukurs takim “kontentowym” potrzebom przychodzi wspomniany przeze mnie startup z Belgii. Jego budowa składa się z dwóch zasadniczych części. Jedna dla tych co piszą i chcą zarabiać na tym. Z kolei druga skierowana do tych, którzy są zainteresowani ową unikalną treścią.

Każdy kto czuje, że ma dobre pióro w tym, o czym lubi pisać, może się zarejestrować i zaproponować temat artykułu. Teksty muszą być przygotowane w języku angielskim, co pokazuje, iż twórca GhostBloggers szuka odbiorców treści w mediach/ portalach angloamerykańskich. Każdy tekst, który znajdzie się w bazie, jest najpierw sprawdzany przez wewnętrzy program antyplagiatorski. Po pomyślnym przejściu tego etapu, tekst ląduje w odpowiedniej kategorii. Ostatnie 10 najświeższych tekstów pojawia się zawsze na głównej stronie. Z tego co zauważyłem, to została przyjęta polityka długości artykułów na poziomie 500-700 słów. To zapewne wynika z dwóch przyczyn. Po pierwsze - jest to profil typowych blogowych: ani za krótkie, ani za długie - format mniej więcej jednej strony. Druga kwestia to wartość takich tekstów. Na GhostBloggerze przyjęto zasadę, iż każde 100 słów kosztuje 5$. Stąd też pułap wartości tekstów w tej bazie nie przekracza 35-36$. Zapewne z uwagi na to, że powyżej tej kwoty teksty są uznawane za drogie. To tak jak z magiczną ceną 9,99 zł zamiast 10 zł ;). Warto także powiedzieć parę słów o rozliczaniu się z twórcą z jego tekstów. Nie dostaje on transzy za każdy wykupiony tekst. Dopiero gdy na jego koncie uzbiera się co najmniej 50$ są one przelewane na jego konto.

Narzędzia social media Zapisz sięna szkolenie z najpopularniejszych serwisów społecznościowych

Z kolei wcielając się w skórę potencjalnego zainteresowanego tego typu usługą, GhostBlogger oferuje obecnie ponad 70 artykułów podzielonych na 6 głównych kategorii jak: Technologia, Biznes, Rozrywka, Lifestyle, Sport oraz Polityka. Oczywiście twórcy tego startupu pomyśleli o tym, że ludzie nie będą kupywać kota w worku. Każdy tekst jest zaprezentowany w taki sposób, iż jest pokazany jego fragment - początek oraz podsumowanie tematyki, jaka została w nim poruszona. Pod tym kątem wszystko wygląda prosto, przejrzyście i niezwykle intuicyjnie. Każdy z tekstów może być użyty tylko raz. To znaczy jest on wykupywany wraz z pełnymi prawami autorskimi i następnie znika z listy na GhostBloggerze. Platformą płatniczą w tym wypadku jest Paypal. Projekt od strony kupującego posiada jednak kilka, może nie rażących, ale rzucających się w oczy mankamentów. Głównym, moim zdaniem, jest to, iż nie została do końca rozwiązana kwestia wiarygodności piszącego. Rozumiem, że do bazy może zapisać się każdy i każdy może oferować swoje pióro. Brakuje mi jednak takich “pisarskich headlinerów”, jak profil twórcy tekstów współpracujący ze znanymi mediami online czy offline. Wtedy inaczej, z większą wiarygodnością, patrzyłbym na bazę takich artykułów. Drugim mankamentem jest aktualizacja bazy danych oraz sieć pisarzy. Na tą chwilę ostatni tekst pochodzi z 26 lutego. Z kolei lwia część artykułów jest stworzona przez dwie osoby, i to osoby z Belgii ;). Jest jeszcze jedna ciekawa rzecz przy samym procesie kupna. Otóż inaczej wygląda sprawa, kiedy kupującym jest osoba fizyczna, a inaczej jako osoba prawna - firma. W pierwszym wypadku każdorazowo do ceny tekstu należy doliczyć 21% VATu. Z kolei jeżeli chodzi o firmy to sprawa wygląda jeszcze inaczej. Podmiot gospodarczy z Belgii musi również dodać 21% VATu, natomiast te z niebelgijskie - są z tego zwolnione. Zapewne wynika to z obowiązków podatkowych. Nie znam się na tym, więc nie będę się w to wgłębiał.

GhostBloggers strona głównaGhostBloggers strona główna

Ten startup, nad którego rozwojem trwały kilkumiesięczne prace w zeszłym rok, został odpalony w styczniu. Oficjalny jego launch nastąpił niedawno - pod koniec lutego. Chociaż jest on w dalszym ciągu w fazie beta. Czy więc zrewolucjonizuje on, jak twierdzi jego twórca Davy Kestens, internetowy publishing? Na pewno gra jest warta świeczki, w szczególności jeżeli mówimy o anglojęzycznym kontencie. Coraz więcej firm dba o to, aby ich marka wyróżniała się na tle innych w sieci dzięki unikalnej treści (nadchodzący ze Stanów trend “content marketingu”) budując przy tym własne zaplecze mediowe. Co ciekawe istnieją nawet specjalne agencje marketingowe, które się tym zajmują (jak np. ta).

W tym wszystkim brakuje mi jeszcze informacji o modelu biznesowym GhostBloggera. Bo nie wyjaśniono, jaki procent/ jaką prowizję z każdego sprzedanego artykułu pobiera ta platforma. Na pewno o tym belgijskim startupie nie można powiedzieć, że nie jest to konkret. Jest to bardzo przemyślany i przekonywujący projekt. Chociaż nie orientuje się w tym, czy już podobne platformy istnieją w sieci. Jak jakieś znacie, to dajcie znać w komentarzach.

Tak na koniec: jeżeli prowadzicie swoje blogi po angielsku i chcecie znaleźć potencjalne źródło fajnego zarobku (i to w dolarach) z (wyuczonej/ wypracowanej) wiedzy, to warto mieć na uwadze ten startup. Moim zdaniem warto do niego zajrzeć już tak na poważnie za 1-2 miesiące.

Czytaj również

blog1 blog2

Na jakim etapie jesteś?