Prywatność Facebooka
Prywatność - poważny temat w sieci. W realu chyba tylko o prywatności celebrytów się tyle dyskutuje, ale przecież oni nie mają do niej prawa. Google i Facebook wiedzą o nas prawie wszystko (lub wszystko), dla tych internetowych potentatów każdy z nas jest celebrytą. Niejednokrotnie na własne życzenie.
Internetowi wyjadacze każdego dnia głoszą, że podmioty gospodarcze nim rozpoczną przygodę ze światem mediów społecznościowych powinny opracować strategię i politykę tych działań. Użytkownicy indywidualni nie muszą przejmować się strategią. Zakładamy konto i staramy się być sobą - takimi jakimi jesteśmy w życiu realnym. Nieczęsto jednak mamy możliwość wykreowania swojego wizerunku od początku, toteż każdy z nas w sieci jest lepszy, piękniejszy, mądrzejszy itd (generalnie +X do lansu). Jedni mają umiar w kreowaniu internetowego ja, inni nie. Społeczność znajomych szybko weryfikuje nasze poczynania. Inaczej jest z polityką. Tą każdy powinien opracować na swój własny użytek - nie da się jej wynieść ze świata realnego.
Moja polityka prywatności (w uproszczeniu) wygląda w następujący sposób:
- udostępniam w sieci większość danych o swojej osobie (imię, nazwisko, adres, numer telefonu, adres e-mail). Robię to świadomie. Pracuję w internecie, chcę aby było łatwo mnie znaleźć.
- informacje, które udostępniam dostępne są dla wszystkich. Nie ma znaczenia czy dana osoba jest w gronie moich przyjaciół czy też nie.
- nie dodaję do serwisów społecznościowych swoich zdjęć, za wyjątkiem zdjęcia profilowego. To są MOJE zdjęcia.
- pozwalam się „oznaczyć” znajomym na zdjęciach, ale jeżeli zdjęcie jest niepoprawne lub może być niezrozumiałe dla osoby postronnej proszę o jego usunięcie.
- używam geolokalizacji (popularne checkinowanie się), ale nie robię tego w miejscach, w których mieszkam bądź mieszka ktoś mi bliski. Reasumując geolokalizacji używam w miejscach publicznych (kawiarnia, biuro itd.).
- przyjmuję zaproszenia od osób mi nieznanych, ale tylko w momencie gdy potrafią one przedstawić czemu taka „internetowa” znajomość ma służyć.
- w „poważnych sprawach” występuję w internecie pod swoim imieniem i nazwiskiem. Do mniej poważnych kwestii używam internetowego nicka.
To tylko podstawowe zasady, które ustanowiłem w sposób świadomy, analizując możliwe za i przeciw. Każdy użytkownik internetu powinien opracować dla siebie taką politykę prywatności w momencie rozpoczynania przygody z mediami społecznościowymi. Bo to właśnie media społecznościowe w największym stopniu „zachęcają” nas to dzielenia się swoją prywatnością. Takie możliwości mieliśmy już co prawda na etapie Web1.0, ale dopiero wersja 2.0 internetu spowodowała, że nasze internetowe „ja” stało się immanentną częścią naszego stylu życia.
Większość użytkowników serwisów społecznościowych nie jest świadoma ustawień prywatności. Niebezpieczeństwa sieciowe staramy się przełożyć na świat rzeczywisty. Na przykład podając swój numer telefonu w internecie, ktoś może zacząć nas nękać „dziwnymi” telefonami. Owszem - może tak być. Świadomość masy zaczyna dochodzić do głosu dopiero w momencie gdy ktoś wykorzysta „nasze” zasoby. Można tutaj przywołać kampanię reklamową ING Banku Śląskiego, która w dużym uproszczeniu polegała na wklejeniu w tło karty bankomatowej naszego zdjęcia profilowego. Karta z naszym wizerunkiem wyświetlała się na przeżywającej boom Naszej Klasie. Mało osób zdawało sobie sprawę, że kartę ze swoim zdjęciem widzi tylko jego właściciel. Na wszelki wypadek dołożono jeszcze podpis: „Tylko Ty widzisz kartę ze swoim zdjęciem”. Cała sprawa miała finał w sądzie i skutkowała zmianą regulaminu przez Naszą Klasę. Efekt - bunt użytkowników. Gdzie nasza prywatność?!
Facebook wprawdzie nie daje aplikacjom innych firm ani sieciom reklamowym prawa do wykorzystywania imion, nazwisk i zdjęć użytkowników w reklamach, ale już możemy określić nasze preferencje w tej sprawie:
Nie jest tajemnicą, że zdjęcia, które wgrywamy do serwisu internetowego stają się jego własnością - to powszechna praktyka. Na razie ten fakt nas nie dotyka. Wykorzystanie naszych zdjęć w reklamach to pierwszy moment, w którym „masa” zda sobie sprawę, że ktoś jej coś zabrał, ograbił z własności i prywatności. Będzie chwilowy bunt, ale koniec końców każdy z nas to zaakceptuje. Po prostu w taką stronę zmierza internet.
Kończąc już - każdy internauta powinien podejść do problemu prywatności w sieci w sposób indywidualny i świadomy. W większości przypadków sami mamy okazję zdecydować co Google do spółki z Facebookiem o nas wiedzą. Mamy również wpływ na informacje jakie wyświetlają się innym użytkownikom. Na Facebook ustawienia prywatności można edytować tutaj. Jeżeli ktoś ma z tym kłopot polecam poszukać wśród znajomych osoby bardziej świadomej i obeznanej z FB. Na pewno pomoże. Odpowiednie ustawienie poziomu prywatności zajmuje dosłownie kilka minut. Warto ten czas poświęcić.
Podejrzewam, że w niedalekiej przyszłości okaże się do czego mogą zostać wykorzystane informacje o naszych osobach, które udostępniliśmy lub zostały automatycznie zebrane w sieci. Kiedyś denerwowaliśmy się, że dzwoniła do nas nieznana osoba z call centre i chciała coś sprzedać. Za jakiś czas pewnie będzie wiedzieć co chcemy kupić…
PS. Tutaj (tzw. reklamy oparte na zainteresowaniach) możecie zobaczyć co wie o Was Google na podstawie odwiedzonych witryn.
Zdjęcie główne pochodzi ze strony: www.tyvm.eu.