0
EN

Blog o marketingu internetowym

Social medialne sensacje

Deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz… Czy lipiec dał z siebie coś więcej oprócz ogromnych ilości opadów atmosferycznych? Otóż tak. Siódmy miesiąc roku w social media upłynął pod znakiem Google+ i „farm fanów”, były to sztandarowe tematy wszystkich serwisów marketingowych, PRowych i social mediowych. Wydawać, by się mogło, że tematy te ugryziono już ze wszystkich stron… Ja jednak wykorzystam swoją szansę i również zabiorę głos!

Na początek trochę treści edukacyjnych (jestem bardziej misyjny niż TVP 2!), czyli czym są social media w ogóle? Otóż są to serwisy zrzeszające użytkowników internetu jak na przykład fora dyskusyjne lub portale takie jak Facebook, Myspace, Twitter lub Google+. Służą do komunikacji, wymiany informacji/linków/zdjęć, do ekstrawertycznych zachowań i chęci dzielenia się sobą z innymi (ekhibicjonizm, jak to niektórzy nazywają) oraz promocji. To ostatnie zastosowanie jest teraz niejako paradygmatem działań marketingowo-prowych. To e-PR i marketing sieciowy tworzą naszą rzeczywistość i chcąc-niechcąc musimy się z tym pogodzić.

Na marginesie odsyłam do 7 mitów o social media na Gadzinowski.pl, gdzie w ciekawy i merytorycznie przystępny sposób opisano jak do „soszial mediów” się ustosunkowywać.

Google+

Wracając do meritum mojej notki. Najpierw wezmę pod lupę Google+.

Cóż to jest? G+ to serwis społecznościowy stworzony przez znaną wszystkim firmę z Mountain View. Próby już były, ale nieudane (ktoś słyszał w ogóle o Google Buzz?!), ale oto właśnie nadszedł uzurpator do tronu zajętego przez Facebooka… Niestety, według mnie jest to raczej przemądrzający się okularnik, który nie za wiele na razie zdziała. Czemu? A to dlatego, że na G+ jest puściutko, sami ludzie z branż internetowych (No i ja! Świętej Dwójcy jeszcze raz dziękuję za zaproszenie), czyli geeki i nerdy, tak kolokwialnie rzecz ujmując.;)

Przechodzisz do Google+?Przechodzisz do Google+?

Od razu odpieram zarzut, że to były zamknięte testy, zwyczajnie na nowym serwisie Google nie ma co robić, nie ma brandów, marek i firm w takiej postaci do jakiej przyzwyczaił nas Zuckerberg i spółka. Nie bardzo jest się czym zająć i czym dzielić ze „znajomymi”, a funkcja kręgów, która jest największą nowinką G+ według twórców już jest dostępna na FB za pośrednictwem aplikacji Better Facebook.

Media nie tylko zasypują nas informacjami z powodu premiery nowego serwisu (ogromna ilość darmowych komunikatów prasowych i internetowych oraz wypowiedzi autorytetów jak Kominek czy Jerzy Ciszewski, świetne działanie publicity Google, to na plus!), ale również przepowiadają nieuchronny upadek imperium Zuckerberga. Tylko, że FB opcjami biznesowymi, marketingiem i komunikacją z klientem stoi! Zanim G+ się rozwinie i będzie mogło konkurować jak równy z równym minie kilka lat. A konkurencja nie spoczęła na laurach. Wiadomo, że co kilka lat lider się zmienia. Było MySpace, jest Facebook, będzie… no właśnie, zobaczymy.

Moje wrażenia z krótkiej przygody z nową społecznościówką od Google są dość mieszane. Ani to ładne, ani funkcjonalne, a już na pewno nie absorbujące. Fejsa używam cały czas czytając newsy i artykuły z branży. Na G+ wybór tematów, które chcę obserwować jest dość nieintuicyjny. „Dużo hałasu o nic”, tak bym to skwitował, oczywiście zobaczymy jak sytuacja będzie się rozwijać.

Farmy fanów

Kojarzycie takie zaproszenia?Kojarzycie takie zaproszenia?

Drugim głównym tematem branży w lipcu były dysputy nad „farmami fanów”. Cóż to jest? Kojarzycie konkursy na FB typu „Polub tą stronę, a dostaniesz bluzę Facebooka” albo „Jeśli 100.000 osób polubi tą stronę nazwę dziecko Megatron”? Te strony zbierają fanów ilościowych, bez zaangażowania w content, a potem są sprzedawane na Allegro. W jakim celu? Otóż wielu klientów agencji marketingowych/kreatywnych nie do końca rozumie ideę społecznościówek (wystarczy kilka artykułów, jak na przykład ten zalinkowany wyżej, ale co ja się będę mądrzyć), wynajmują firmę, która ma im zapewnić wynik w postaci dużej liczby „lajków”, a nie każdy marketer czy PRowiec trzyma się sztywno zasad etycznych… I tak powstają takie właśnie potworki.

Jesteśmy świadkami mody wśród marketingowców, którzy stawiają sobie za cel np. 100 czy 200 tysięcy fanów uważając, że to świetny sposób na pokazanie efektów ich pracy. Często by to osiągnąć, sztucznie pompują profile konkursami i promocjami. Tymczasem za doładowanie za 3 zł nie zbuduje się wśród mas lojalności wobec marki — uważa Roman Jędrkowiak, szef agencji ADHD Warsaw. - cytat z Pulsu Biznesu „Masą Facebooka nie podbijesz”.

I niestety nie tędy droga. Jakość się liczy, nie ilość! Stare i dobre przysłowie wyjaśnia to najlepiej. Należy edukować na czym polega idea komunikacji z klientem za pośrednictwem społecznościówek. Liczy się partycypacja Fanów w fan page'u/stronie www/forum, a nie ilość wejść i wyświetleń. Social media i public relations przeplatają się ze sobą na wielu płaszczyznach, przede wszystkiem nie są nastawione na natychmiastowe rezultaty. Na szczęście opisane przeze mnie przypadki odbiły się na tyle szerokim echem, że również zwykli użytkownicy powoli się uczą na jakich stronach lepiej nie klikać na ślepo „Lubię to”.

Rzekłem!

Autorem powyższego gościnnego wpisu jest Jakub Prószyński autor bloga Pijaru Koksu.

Czytaj również

blog1 blog2

Na jakim etapie jesteś?