The Social Network - wrażenia
Wczoraj udało mi się wybrać do Cinema City na film o twórcy Facebooka czyli najmłodszym miliarderze świata - Marku Zuckerbergu. W niniejszym wpisie dzielę się z Wami moimi wrażeniami po seansie.
Informując znajomych, że wybieram się na „The Social Network” w odpowiedzi usłyszałem - ”(…) no tak, przecież dla Ciebie filmowa wersja historii powstania Facebooka to jak filmowa adaptacja Biblii dla chrześcijan”. Tłumacząc ten punkt widzenia dodam, że często używam stwierdzenia, które swego czasu wypromowało się w sieci - Fejsbóg. Ciągnąć ten wątek dalej można by uznać, że historia powstania Facebooka jest interesują tylko dla takich Social Media geeków. Trudno o bardziej mylny wniosek - sala kinowa była zajęta po najniższe rzędy głównie młodymi parami i grupkami znajomych. Atmosfera typowo piknikowa…
Główny wątek filmu dotyczy rozpraw jakie Markowi Zuckerbergowi wytoczyły osoby, którym rzekomo ukradł pomysł oraz rozprawy pomiędzy nim, a partnerem odpowiedzialnym za finanse (CFO) w projekcie. Mark w filmie ukazany jest jako geniusz, który prowadzi w swojej głowie setki tysięcy obliczeń przez co rozmowa z nim bywa bardzo trudna i chaotyczna, a środowisko akademickie postrzega go jako osobę aspołeczną. Jednak Zuckerberg niewiele sobie z tego robi. W swoich klapkach i krótkich spodenkach (nawet zimą) przemierza kampus Harvardu w poszukiwaniu inspiracji do kolejnych funkcjonalności.
Kariera Marka zaczyna się od momentu w którym rozstaje się ze swoją dziewczyną :) nakręcony adrenaliną oraz kilkoma piwami tworzy w jedną noc serwis Facemash.com, w którym studenci płci męskiej mogą porównywać studentki z macierzystej Alma Mater. Zuckerberg wykrada zdjęcia dziewczyn ze słabo zabezpieczonych serwerów i udostępnia je w sieci notując 22 tysiące wejść w ciągu dwóch godzin i jednocześnie blokując sieć uczelnianą. Trafia za to przed Radę Uczelni, która według jego opinii powinna mu jeszcze podziękować za wskazanie dziur w sieci. Nie są zadowolone również same studentki, które jasno dają mu do zrozumienia co o nim i jego pomyśle sądzą. Nie zmienia to faktu, że akcja przynosi mu znaczną popularność.
Reklama na Facebooku Zapisz sięna szkolenie z reklamy na Facebooku
O zdolnym studencie drugiego roku dowiadują się prawie wszyscy - również najbardziej wpływowi członkowie jednego z bractw uczelnianych, którzy mają pewien pomysł na wykorzystanie młodego geniusza. Opowiadają mu o ich pomyśle na portal społecznościowy dla studentów Harvardu i proszą o pomoc, w zamian oferując rehabilitację po ostatniej akcji. Zuckerberg się zgadza. Natchniony rozmową z chłopakami wymyśla TheFacebook.com. Wydaje się, że pomysł na oba serwisy je podobny, jednak wiele funkcjonalności jest inwencją własną Marka. Rozpoczyna się walka z czasem, przeciwnościami losu i brakiem doświadczenia. Wynik tej walki jest nam - wystarczy popatrzeć tutaj: Facebook.com. Dalej nie będę opisywał - przejdźcie się do kina bo warto :))
Film nie opowiada o rozwoju Facebooka, kończy się w momencie osiągnięcia pierwszego miliona użytkowników, ani też o samej firmie. Skupia się na historii Marka Zuckerberga. Dlatego też wiele osób może czuć się lekko zawiedzionymi. Dla tych którzy liczyli na poznanie marki od środka polecam książkę „The Facebook Effect”, która rozpoczyna się wraz z pierwszymi projektami Marka, a kończy się w lutym 2010 rou. Można tam znaleźć informacje o kontaktach z inwestorami, o firmie oraz jej strategii. Podsumowując film na pewno warto oglądnąć - znajdziemy w nim trochę cech „american dream”, młodzieńczej pasji i fuksa, który może przytrafić się każdemu z nas…