0
EN

Blog o marketingu internetowym

Hipster w social media

O hipsterach pewnie już każdy słyszał. A jeśli nie słyszał, to nad definicją zbyt długo zastanawiać się nie będziemy. Ta, Krzysztofa Vargi, jest chyba najbardziej trafna: „hipster zna wszystkich, których znać należy, sam nic nie tworzy, wie tylko to, o czym pisze się w modnych magazynach”.

O co chodzi?

Od siebie dodam, jeszcze tylko, że hipster mieszka w dużym mieście, siedzi w knajpach na Placu Zbawiciela/Placu Szczepańskim, jeździ rowerem, pije fritz-kolę, ubiera się tylko w markowe i drogie, ale najlepiej, żeby wyglądało na używane. No i oczywiście posiada: smartfon, tablet i laptop. Wszystko raczej z bardzo konkretnym logiem. Z jabłkiem.

HipsterHipster

Żeby sobie zwizualizować: jeszcze świeży odcinek Abstrachuje.TV, chociaż pewnie prawdziwi hipsterzy oglądali go, zanim stał się popularny.


A, no właśnie, jak już ma te wszystkie sprzęty, to warto zaznaczyć, że korzysta z nich ZAWSZE i WSZĘDZIE. Naprawdę. Doskonale zna cały „soszial”, bo pewnie pracuje w agencji interaktywnej. A jeśli nie w agencji, to jest freelancerem w branży social media. Albo chwilowo bezrobotnym, bo ogarnia właśnie ze znajomymi „kilka projektów”.
A teraz do rzeczy. Jak zachowuje się hipster w social media?

Social hipster

Na pewno ma konto na Facebooku, chociaż fejs już od dawna jest passe. Ale ma – żeby patrzeć, co robią jego znajomi i żeby potem to hejtować. Jeśli wrzuci posta, którego polubią tylko dwie osoby, to zaraz go usuwa. Jest przecież influencerem, na coś takiego nie może sobie pozwolić.
Prowadzi też kilka fanpage’y. Na pewno jeden duży i bardzo popularny w stylu „Fajnie, że masz garnitur. Szkoda, że jesteś arbuzem”, reszta mniejszych, dla zakładu produkcji mięsnej albo innego klienta tego kalibru.

www.facebook.com/pages/Antkowi-znowu-nie-wyszłowww.facebook.com/pages/Antkowi-znowu-nie-wyszło

Obowiązkowo jest na Twitterze. Śledzi największe gwiazdy. Potem opowiada znajomym, że śledzi go Rihanna i opowiada co u niej słychać. „Jesteśmy kumplami. No na Twitterze”.
Sam też dużo postuje, ale jego twittów raczej nikt nie podaje dalej. Czasem uczestniczy we flejmie (czyli po prostu internetowej kłótni).

Foursquare. Obowiązkowa apka każdego szanującego się hipstera. Czekuje się wszędzie. Np. jadąc pociągiem: check-in at Szczere Pole. Jeśli nie ma jeszcze miejsca w którym obecnie przebywa, obowiązkowo je tworzy: check-in at Babcia Stasia HQ.
Zażarcie walczy o majora w hipsterskich knajpach. Czasem czekuje się, nawet jeśli tylko obok nich przechodzi. W Polsce z tego tytułu nie ma raczej nigdzie żadnych korzyści np. w postaci darmowego drinka, ale dla hipstera liczy się sam fakt i fejm.

Ile waży hipster? Czyli Instagram

Każdy hipster jest artystą. Bo używa Instagrama. Fotografuje wszystko, następnie dodaje jakiś fajny filtr. Najchętniej strzela foty jedzeniu i to nie byle jakie, bo zwykle to „coś specjalnego na musie z borowików w gnieździe ze szczypiorku”. Zbiera followersów i serduszka na swoich zdjęciach.

Sad and uselessSad and useless

Jako, że hipster właśnie na jedzeniu zbiera punkty do lansu, na pewno ma na swoim smartfonie Foodspotting, czyli aplikację do dzielenia się z innymi rekomendacjami miejsc i dań, a przy okazji do lansowania się w najbardziej modnych miejscach. Yelp to też meldowanie i recenzowanie, czyli po prostu kolejna społecznościówka do hejtowania niedobrych potraw.

www.facebook.com/pages/Antkowi-znowu-nie-wyszłowww.facebook.com/pages/Antkowi-znowu-nie-wyszło

Endomondo – u hipstera jest zawsze włączone. To apka, która mierzy, ile kilometrów przejechał hipster na swoim holendrze, w jakim tempie i czasie (może być też każda inna dyscyplina sportu, ale rower to przecież dodatek do każdego hipstera). Obowiązkowo używa się opcji „share”, żeby o spalonych kaloriach dowiedział się cały świat.

Spotify, dopiero niedawno wszedł do Polski, ale hipster miał go u siebie już od dawna. Ma wykupioną wersję Premium, żeby słuchać swoich nikomu-nieznanych-indie-popowych-zespołów na każdym jabłkowym urządzeniu i udowadniać znajomym, że oni jeszcze ich nie znają.

Pinterest, podobno jeszcze niszowy, ale nie dla hipstera. Na swoją tablicę wrzuca zdjęcia fajnych stylówek, a do kategorii „must have” wszystko co już niedługo kupią mu rodzice. I chociaż wg badań Pinteresta podobno używają w większości kobiety, to w tym przypadku: badania kłamią.

“Hipsterskie” kampanie

Hipsterzy zasługują na śmierć

Provocative ad campaign: hipsters, cat lovers deserve to dieProvocative ad campaign: hipsters, cat lovers deserve to die

Wizerunek hipstera wykorzystała waszyngtońska organizacja non-profit Lung Cancer Alliance, w kampanii społecznej dotyczącej raka płuc. Plakaty z napisem “Hipsterzy zasługują na śmierć” pojawiły się w 31 amerykańskich miastach, w przestrzeniach publicznych (oprócz hipstera wykorzystano też m. in. osoby, które lubią koty, wielbicieli tatuaży i zwariowane ciotki).
O co chodziło? Jak wyjaśniają twórcy - “ludzie, którzy chorują na raka płuc, są postrzegani, jako ci, którzy zrobili coś złego i na to zasłużyli. Brzmi jak absurd, ale tak jest. Rak płuc nie dyskryminuje i ty też nie powinieneś”.
Kampania kosztowała milion dolarów i należy do tzw. shock-vertising. Ruch na stronie organizacji w ciągu trzech pierwszych dni wyniósł tyle, co przez poprzednie pół roku, był to jeden z najpopularniejszych tematów na Yahoo, pojawił się też w stacjach telewizyjnych.

W internecie można było przeczytać wiele komentarzy, że kampania jest niezrozumiała, trochę za bardzo na siłę i zbyt brutalna, ale jej twórcy stosunek interakcji pozytywnych do negatywnych ocenili na 80:20.

Hipster is not a real job

“hipster is not a real job.”“hipster is not a real job.”

Hipster pojawił się też w kampanii prowincji Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie, plakaty z hasłem “HIPSTER IS NOT A REAL JOB” wisiały na kampusach uczelnianych i w środkach komunikacji. Władze prowincji chciały w ten sposób zaoferować młodym ludziom możliwość pracy, podwyższenia umiejętności, skupiając się na pracy fizycznej..
Cała kampania kosztowała 15 milionów dolarów, ale ten konkretny slogan spotkał się z bardzo dużą dezaprobatą - zwłaszcza na Twitterze. Młodzi ludzi nie zrozumieli jej przekazu, poczuli się zamiast tego urażeni, twierdząc, że kampania jest obraźliwa.
Naomi Yamamoto, kanadyjska minister ds. małych przedsiębiorstw stwierdziła, że kampania nie jest obraźliwa, jedynie przykuwa uwagę i dobrze, że wywołuje dyskusję o pracy.
Okej, dobrze wiedzieć.

Reakcje na twitterzeReakcje na twitterze

Ocalić hipsterów


Hipstera w swojej kampanii wykorzystało też Yekaterinburg (a dokładniej inicjatywa “It’s my city” prawie 1,5 milionowe rosyjskie miasto. Jej hasło brzmiało “Ocalić hipsterów”, a sama kampania miała podnieść świadomość przemocy ulicznej w Yekaterinburgu. Hipsterzy byli dominującą grupą w Rosji i mieli dobry wpływ na gospodarkę (bo dużo wydawali), a także dzięki nim miasto było jaśniejsze i bardziej interesujące. Jednak dresiarze zaczęli się z nimi bić, okradać.
“It’s my city” wywiesili ogromne banery na trasie, gdzie wojsko przygotowywało się do corocznej Parady Zwycięstwa. Wywołało to ogromne zainteresowanie mediów, a także odbiło się echem w mediach społecznościowych i na blogach. Dzięki temu wzmocniono patrole policji w mieście, a wg danych kampanii bezpieczeństwo na ulicach wzrosło - teraz podobno jest tylko 25% bójek na ulicach, w stosunku do tego, co działo się tam wcześniej.
Ciekawy przypadek, ale najbardziej interesujący jest fakt, że hipsterzy są też w Rosji!


Bardziej komercyjny case wykorzystania wizerunku hipstera, to reklama Hondy. Australijski oddział tej marki stworzył wideo, w którym pokazuje, ile hipsterów zmieści się do Hondy Jazz (“wkładali” także nindże i raperów). Kontent tak naprawdę tworzyli sami odbiorcy marki, bo to oni mogli wybierać, co zmieści się w samochodzie.
Jakiś czas potem, Honda umieściła w jednej z gazet “przeprosiny” do hipsterów, że potraktowała ich w reklamie zbyt stereotypowo (umieszczając oczywiście link do wideo). Ktoś wrzucił zdjęcie listu na Tumblera i Twittera, a akcja stała się viralem.

Apology to hipsterApology to hipster

Najważniejsze – wnioski!

Patrząc na zachowanie typowego hipstera w mediach społecznościowych ze strony marketingowca, można stwierdzić: jest bardzo dobrym klientem. Bardzo aktywnie korzysta z mediów społecznościowych, czasem nawet bywa hard userem. Sugeruje się rekomendacjami z aplikacji, dlatego warto o nie dbać i je monitorować. Przez lokalizację i hashtagi np. na Instagramie można sobie zbudować ciekawy kontent np. na fanpage restauracji. Warto z tego korzystać.
Ciekawe jest to, że wszystkie przedstawione wyżej kampanie, budziły jakieś kontrowersje i ich twórcy musieli się tłumaczyć. Odpowiedź jest prosta: hipster jest hejterem i na to trzeba uważać, bo przecież haters gonna hate!

Autorką powyższego gościnnego wpisu jest Katarzyna Ostrowska, studentka zarządzania firmą na Uniwersytecie Jagiellońskim, prowadząca bloga jestemhipsterem.pl oraz oficjalny fanpage Marii Peszek.

Czytaj również

blog1 blog2

Na jakim etapie jesteś?