POLISHOPA Conference 2023
POLISHOPA, to międzynarodowy event gdzie spotykają się projektanci produktów, usług, procesów oraz dobrych praktyk. Przestrzeń, w której mamy możliwość poznać ludzi z branży, ich rozwiązania, a także dowiedzieć się jaki wpływ mają na zadowolenie klienta. Zapraszam do przeczytania relacji z eventu, który odbył się w tym roku w Bydgoszczy.

Tegoroczne motto POLISHOPA to Everything is designed, z którym trudno się oczywicie nie zgodzić. Wszystkie prezentacje pokazały, że design jest wszędzie i wszystko, co nas otacza, ktoś musiał zaprojektować. Mieliśmy okazję posłuchać najlepszych praktyków z dziedzin projektowania oraz szansę zrozumieć, z jakimi bolączkami się musieli zmierzyć, żeby osiągnąć (lub nie) satysfakcję swoich klientów. Wszystkie wystąpienia oprócz merytoryki wypełnionej case studies, wskazówek, metod, narzędzi, były osadzone na osi x w bardzo filmowy sposób, co powodowało, że ciężko było się od nich oderwać.
Jako ux designer, „rozwiązywacz problemów” miałem swoich faworytów. Byli nimi wszyscy ci, którzy używali np. design thinking lub innych znanych mi metod służących do rozwiązywania problemów. Niestety, nie jestem obiektywny i jak tylko słyszę, że ktoś oparł na tym swój projekt, to zamieniam się w słuch, jakbym co najmniej na coś polował. Jeżeli tak nie macie, to bardzo dobrze, bo design thinking to metoda jak każda inna i mimo swojej popularności nie jest receptą na każdy problem tego świata. Ja tak reaguje, ponieważ jest mi bliska i miałem okazję postawić na niej nie jeden projekt. Dla tych, którzy nie wiedzą, o czym mówię, pozwolę sobie w tym miejscu wstawić rozjaśnienie: design thinking, to (iteracyjny) proces służący do rozwiązywania problemów, na które nie ma skutecznego rozwiązania lub gdzie istniejące rozwiązania nie do końca spełniają swoją rolę. Podczas procesu zaczynamy od empatyzacji i przechodzimy do następnych etapów, których w sumie jest pięć:
1. Empatyzacja, to badanie problemów i bolączek użytkownika.
2. Definiowanie problemów, to analiza wszystkich zebranych informacji.
3. Generowanie pomysłów, podczas którego generujemy rozwiązania dla zdefiniowanego problemu.
4. Prototypowanie, czyli nie wydając dużo kasy, testujemy nasze pomysły.
5. Wdrożenie — oddajemy pomysł w ręce użytkownika.
I tak w kółko, a przynajmniej w teorii, dlatego hasło „iteracyjny” wrzuciłem w nawias. Z założenia proces design thinking przydałoby się powtórzyć, np. wdrożyliśmy coś na rynek (etap 5), to teraz poczekajmy i zacznijmy proces od nowa (etap 1), żeby dowiedzieć się, jak to działa. Jest też druga strona iteracyjności np. mamy zamiar usiąść do generowania pomysłów (etap 3), ale cały zespół czuje, że nie ma o czym rozmawiać, nie rozumie, co jest problemem, wtedy najwidoczniej powinniśmy się cofnąć o etap lub dwa i je pogłębić. Na tym polega iteracyjność design thinking — powtarzalność, bez sztywnych ram. Niestety w biznesie wciąż można dostrzec, że iteracyjność jest przemilczana tak jak u mnie wyżej, wsadzona w nawias. Nie mam pojęcia, z czego to wynika, ale myślę, że oprócz pieniędzy i czasu, może chodzić też o niekompletne kompetencje w rozumieniu design thinking i czym naprawdę jest. Często dostrzegam schemat w prezentowaniu procesu opartego na tej metodzie. Zaczyna się historią około problemową, później zdecydowane przejście do badań, które są pokazem siły i ciężkiej pracy (im większe liczby, tym lepiej), na końcu prezentacja wniosków i raport, który zawiera 120 wytycznych jak reanimować czyjś biznes. Sekundę przed tym, zanim ludzie zaczną klaskać po takiej prezentacji, mam ochotę wstać i krzyknąć „udowodnij!”. Może mam dziwne podejście, ale czy naprawdę, to powinien być koniec procesu? Wiem, że zrobienie drugiego kółka (powtórzenie procesu jeszcze raz) przeraża, bo biznes nie ma czasu / pieniędzy, projektanci o tym wiedzą, więc nawet nie pytają. Ale czy nie wydaje się wam, że działamy w ten sposób na niekorzyść tej metody? Powstaje na rynku, cała masa niesprawdzonych projektów i rozwiązań, które jeśli nie będą działać, będą ciągnęły za sobą złą opinię. Czy nie warto by było poszerzyć ten etap z 5 do 6 elementów: na początku i na końcu postawić na badania i porzucić stary pięcioetapowy model? Wspominam o tym, bo takie prezentacje też się czasami pojawiają, które bardziej sprawiają wrażenie sztuki dla sztuki, niż rozwiązania problemu.
Pierwsze miejsce w mojej recenzji chciałbym oddać Panu Arturowi Brzyskiemu, który opowiadał o Eki z Małeki, czyli projekcie rewitalizacji skweru w Poznaniu i wszystkich związanych z tym działaniami. Badacze byli świadomi, że zaproszenie wszystkich „na godzinę 13:00, do szkoły podstawowej w czwartek” nie wypali, więc postanowili osobiście spotykać się z mieszkańcami (chodzić, pytać), oprócz tego zorganizowali event na skwerze, gdzie wszyscy mieszkańcy mogli zjeść kiełbaskę, napić się i odpowiedzieć na kilka pytań. Jak dla mnie właśnie tak powinien wyglądać etap badań, którego motto brzmi „my do ludzi, a nie oni do nas”. Bardzo mi się podobała ta postawa, której często brakuje w branży, czyli umiejętności odejścia od biurka, projektowania z ludźmi dla ludzi, które dało badaczom wiarygodne insighty, a poza tym spowodowało, że cała opowieść Artura nabrała takiego życia, gazu, światła i koloru, że ciężko było się od niej oderwać. Nawet pobiła rekord i dostał ocenę 5.0 od organizatorów. Niestety projekt nie został, mimo zapewnień miasta wdrożony, ale za to cały proces został dokładnie opisany i udostępniony jak pomoc naukowa na stronie ekizmaleki_pl.
Moją uwagę również przykuła prezentacja Radosława Taraszk z Objectivity, którą zatytułował "jak zatrzymać bezsensowny projekt". Objectivity nawiązała współpracę z Macallan whisky i zostali poproszeni o przerobienie arkuszy Excel na power apps, czyli arkusze kalkulacyjne z Excel’a zostaną przerobione na interaktywną aplikację mobilną lub internetową przy użyciu platformy powerapps od Microsoft. Dla Objectivity technologicznie to był żaden problem. Problem pojawił się gdzie indziej: wyobraźcie sobie ogromną halę, w której możecie się poczuć jak w ulu, ponad 100 tysięcy 200 litrowych beczek, które jeżdżą góra dół, lewo prawo, na wielkich szynach. Tym wszystkim zajmują się starsi panowie, którzy pracują już bardzo długo dla firmy, mają swoje skróty, oznaczenia, które wprowadzają do excela. Nic dziwnego, że po stronie Objectivity, które pracowało zdalnie, pojawiło się kompletne niezrozumienie. Postanowili, więc przyjechać i sami się dowiedzieć, o co chodzi. Zrobili service safari, które polega na zebraniu potencjalnych doświadczeń użytkowników – poprzez samodzielne i bardzo dokładne przejście pełnego procesu np. Angielski NHS pozwolił badaczom w przebraniach lekarzy lub pacjentów poruszać się po szpitalach w celu zrozumieniu ich bolączek (wczuciu się w ich sytuację). Dokładnie tak samo jest w tym przypadku: „nic z tego nie rozumiem, musimy pojechać tam i sami zobaczyć, o co chodzi”. Cudowny ukłon w stronę service safari. Objectivity wyszło od potrzeby przerobienia excela na powerapps, co oczywiście zrobili, ale firma Macallan była tak zadowolona z postępów, że dodatkowo poprosili o zmapowanie ról w firmie, wyjaśnienie obowiązków ról za pomocą modelu RACI, weryfikację koncepcji stworzonego narzędzia do zarządzania pracą itd. Jak podkreślił Radosław przestali być kosztem, a zaczęli być partnerem.
Na tegorocznym wydarzeniu pojawiły się dwie prezentacje, których autorem byli członkowie Socjomani. Jedną z prelegentką była Monika Drabczyńska, która opowiadała o tym, jak marketingowcy i projektanci mogą działać razem, aby zapewnić najlepsze doświadczenia klientom i osiągnąć wspólne cele biznesowe. Dodatkowo zaprezentowała przykłady firm, które skutecznie wykorzystują projektowanie zorientowane na użytkownika i marketing, aby zwiększać sprzedaż i lojalność klientów oraz omówiła narzędzia i techniki, które mogą pomóc w tworzeniu skutecznej współpracy.
Drugą prelegentką była Kasia Młynarczyk, która z Agatą Szczepańska-Jochemczyk i Piotrem Wojciechowskim, opowiadała, w jaki sposób opracowali ścieżkę klienta, wykorzystując sześć różnych rodzajów danych i pięciu iteracji. Dzięki zaangażowaniu różnorodnych perspektyw oraz analizie dużych zbiorów danych udało im się zidentyfikować konkretne wyzwania projektowe, oraz stworzyć kilkadziesiąt rekomendacji zmian w doświadczeniu klienta w ramach usług cyfrowych banku. Projekt koncetruje się na połączeniu podejścia opartego na analizie danych (narzędziownik design thinking) z narzędziami umożliwiającymi systematyczną obróbkę danych (narzędziownik service design), przy jednoczesnym uwzględnieniu perspektywy pracowników oraz zarządzania ich kompetencjami.
Kasia Sobótka, zabrała nas w niedaleką przyszłość prezentując temat elektrycznych samochodów, rozwoju tego biznesu oraz prognoz dotyczących rozwiązań technologicznych. Z jednej strony mieliśmy do czynienia z dużą otwartością i pięknie składającą się opowieścią, od dużych liczb w skali światowej, po takie detale jak kształt ładowarki na ulicy. Temat ciekawy, aczkolwiek miałem poczucie, że wszyscy przemilczeli na panelu Q&A kontrowersji związanych z tematem tj. ekologia i pozyskiwanie surowców, produkcja silników i ich utylizacja, gęstość energetyczna, całościowa emisyjność w porównaniu z samochodami spalinowymi itd. Nie mam do nikogo żalu, bo sam nie pytałem. Niemniej jednak wierzę, że będziemy z czasem dojrzewać do tego, żeby częściej i chętniej sięgać po rower, pociąg i autobus, którymi też się da dojechać.
Zespół z mBanku, który jak każdy bank, jest w samym sercu wojny pomiędzy bezpieczeństwem a użytkowością, czyli zjeść ciastko i mieć ciastko. W zapowiedzi prezentacji mogliśmy przeczytać, że ich zdaniem ten dylemat to mit. Dosyć odważna teza pomyślałem, ponieważ tak się składa, że miałem kiedyś przyjemność uczestniczyć w projekcie dla jednego z banków i tak jak wtedy, uważam, że: dodanie ikony i kolorowego akapitu do 30 stron prawnego monologu będzie miała niewielki skutek. Prawda jest taka, że kto będzie chciał czytać, to przeczyta, a kto nie będzie chciał, to podpisze/kliknie i pójdzie dalej. Polecam zainteresowanym temat Legal Designu, który jest szeroko opracowywany przez wrocławski swps (moje almamater) i stara się odpowiedzieć na pytanie jak projektować prawo zrozumiałe dla wszystkich.
Pojawiła się również prezentacja InPostu, u których nie da się ukryć: wszystko gra. Usługa zyskuje na popularności, jest popyt, a zespół sprawnie sobie radzi ze wszystkimi przeszkodami, które na nich czekają. W tytule prezentacji postawione zostało pytanie "Innowacyjność, prostota, a może przywiązanie do marki?" - myślę, że wszystko na raz.
Podsumowanie
Ode mnie event POLISHOPA 2023 dostaje pięć, zarówno pod kątem merytorycznym jak i organizacyjnym, wszystko było świetnie rozegrane. Była to prawdziwą ucztą dla miłośników designu (i nie tylko), pełną inspirujących wystąpień i praktycznych przykładów. Doświadczeni praktycy podzielili się z nami wnioskami, wskazówkami, zapewniając nie tylko cenne źródło wiedzy, ale również dawkę motywacji. Nasze polskie „Mądrego, to dobrze posłuchać” będzi tu ideealnym podsumowaniem.
Autorem fotografii jest POLISHOPA Conference.